Pandemia jeszcze bardziej wydłużyła kolejki do lekarzy w ramach NFZ, co wpłynęło na pogorszenie stanu zdrowia Polaków i zwiększoną śmiertelność. Dlatego coraz więcej osób korzysta ze świadczeń prywatnych, m.in. za pośrednictwem grupowych ubezpieczeń zdrowotnych.
Zanim spływać zaczęły ogólnopolskie dane, samorządy raportowały znaczące, ponad 30-procentowe wzrosty liczb pogrzebów. Później podejrzenia znalazły swoje ponure potwierdzenie. Jak wynika z danych Rejestru Stanu Cywilnego, w 2020 r. zmarło prawie 480 tysięcy Polaków. To aż o 15 procent więcej niż rok wcześniej (410 tysięcy zgonów) i ponad 26 procent więcej niż w 2011 r. (380 tys. zgonów).
Ogółem w 2020 r. zmarło najwięcej Polaków od czasu II Wojny Światowej i aż o 70 tysięcy więcej, niż rok wcześniej. To tak, jakby wymarło dodatkowo całe miasto wielkości Inowrocławia. Główny Urząd Statystyczny przygotowuje statystyki z dużym opóźnieniem, dlatego o przyczynach zgonu umierających w listopadzie 2020 r. Polaków dowiemy się za dopiero pod koniec 2022 r. Wtedy poznamy orientacyjną liczbę zawałów, wylewów, niewydolności krążeniowej, wypadków czy nowotworów.
Demografia? Pandemia, czy wynikający z niej zastój w służbie zdrowia? Co powoduje tak duży wzrost zgonów wśród Polaków?
Wpływ demografii?
Od 2010 r. liczba zgonów w Polsce rośnie, głównie ze względu na starzejącą się część społeczeństwa urodzoną w czasie wyżu demograficznego po II Wojnie Światowej. Nic jednak nie wspiera tezy, żeby starzenie się społeczeństwa mogło przybrać aż tak dramatyczny wzrost śmiertelności. Zgonów najwięcej było w najludniejszych województwach (mazowieckie i śląskie), ale proporcjonalnie fala „nadmiarowych” śmierci najmocniej dotknęła południe Polski. Najgorzej wypada woj. podkarpackie, w którym zmarło aż o 23 procent więcej ludzi niż w 2019 r. Śmiertelność większa o ok. 19 proc. stała się udziałem województw małopolskiego, opolskiego i świętokrzyskiego. Z kolei północ kraju wygląda najlepiej z „jedynie” ok. 14-15-procentowymi wzrostami. Co ciekawe, na niekorzyść nie wybija się województwo łódzkie, uchodzące za rejon z najwyższą średnią wieku – jak wskazuje GUS, na koniec 2019 r. ponad 20 proc. mieszkańców woj. łódzkiego miało 65 i więcej lat. Wszystko to wskazuje, że za drastyczny skok śmiertelności trudno obwiniać zmiany demograficzne jako takie.
Efekt pandemii?
Pandemia rozpoczęła się w marcu. Zwiększoną śmiertelność widać było już od kwietnia.
W każdym kolejnym miesiącu liczba osób zmarłych była wyższa niż średnio w latach 2017-2019. Poza czerwcem wyższa była nawet w porównaniu z 2018 rokiem – najgorszym pod względem śmiertelności od czasów wspomnianej wojny. Jednak apogeum nastąpiło jesienią 2020 r. – październik przyniósł 44-procentowy wzrost umieralności (w porównaniu do średniej z lat 2017-2019), listopad – 97-procentowy, a grudzień – 48-procentowy. Wiele wskazuje na istniejący związek między zwiększającą się liczbą zachorowań na COVID-19 i towarzyszącą jej zapaścią służby zdrowia. Pół roku nadmiernego jej obłożenia zadaniami związanymi z pandemią zaburzyło funkcjonowanie wielu przychodni i szpitali i spowodowało dodatkowe opóźnienia w badaniach czy wizytach lekarskich, na które pacjenci NFZ i tak czekali już długimi miesiącami.
Psychika pacjentów?
Czynnikiem, którego znaczenia nie można nie doceniać, jest podejście samych pacjentów. A konkretnie strach przed pandemią, powodujący w wielu przypadkach odwoływanie wizyt i odkładanie badań „na spokojniejsze czasy”. Problem w tym, że w wielu wypadkach pacjenci nie doczekiwali już owych spokojniejszych czasów. Podpowiedzią są tu opinie onkologów, zauważających drastyczny wzrost opóźnień w wykrywaniu nowotworów. A jak wiadomo, każde kolejne stadium tej choroby zmniejsza szanse na przeżycie pacjenta. Wiele szpitali raportowało też zauważalny spadek liczby chorych z zawałem czy udarem. Zdrowy rozsądek podpowiada, że przyczyna nie leży w rzeczywiście spadającej liczbie wspomnianych stanów klinicznych, a raczej w niezgłaszaniu się pacjentów po pomoc, co często musiało kończyć się tragicznie.
Co zrobić, żeby poprawić sytuację?
Według ekspertów pandemii i jej konsekwencjom (zachorowania, również te niewykryte, i powikłania po chorobie, trudniejszy dostęp do opieki medycznej, strach przed wizytami u lekarza, spadki liczb w diagnostyce) można przypisywać ok. 50 tys. dodatkowych śmierci.
Jak sobie pomóc? Najlepsze, co można zrobić, to już dziś – nawet, jeśli nie odczuwamy żadnych dolegliwości – umówić się na zestaw podstawowych badań laboratoryjnych, z których wynikami udamy się do naszego lekarza. Na ich podstawie ten ostatni zdecyduje o kolejnych krokach. Szukając rozwiązań warto pomyśleć o świadczeniach prywatnych, m.in. za pośrednictwem grupowych ubezpieczeń zdrowotnych. Skracają one czas oczekiwania do zaledwie kilku dni. Możliwości profilaktyki oferowane przez prywatnych ubezpieczycieli zdrowotnych są dziś bardzo rozległe i łatwo dostępne. A to właśnie szybka dostępność do badań i lekarzy-specjalistów jest dziś kluczem do zatrzymania poczynionych przez pandemię spustoszeń.
SALTUS Ubezpieczenia – skontaktuj się z nami!
Specjalizujemy się w grupowych ubezpieczeniach zdrowotnych chroniących pracowników. Pomagamy dbać o zdrowie i zadowolenie zatrudnionych, co minimalizuje liczbę absencji chorobowych. Jesteśmy w stanie zapewnić ochronę ściśle dopasowaną do potrzeb, rozmiaru, charakteru działalności firmy oraz struktury wiekowej zatrudnionych. Współpracujemy zarówno z ogólnopolskimi sieciami medycznymi, jak i wysokospecjalistycznymi przychodniami regionalnymi, dzięki czemu zapewniamy pomoc w każdym zakątku Polski.
Wyróżniki oferty:
- Brak górnej granicy wieku
- Możliwość modyfikacji ochrony w trakcie trwania umowy
- Aplikacja mobilna i telekonsultacje
Dodatkowe korzyści dla pracodawcy:
- Świadczenia Medycyny Pracy, w tym Pracownicze Programy Profilaktyczne, nie stanowią przychodu pracownika – nie są obciążone CIT i ZUS
- Pracownicze Programy Profilaktyczne zmniejszają całkowity koszt ubezpieczenia
- Dobrze dobrana ochrona zmniejsza liczbę i długość absencji chorobowych pracowników